niedziela, 28 listopada 2010

Pierwszy snieg

Spadl pierwszy snieg, ale nie wiele i sie roztapia wszystko. Wczoraj tez bylem na rowerze, bylo zimno ale jakos dalem rade, jechalem spokojnie co by sie nie spocic. Zrobilem 19km. Wkoncu jakis ruch. Dzisiaj pewnie tez pojde, lecz najpierw musze zmienic laczki w samochodzie na zimowe, bo i temperatura jest juz niska, minusowa plus snieg, wiec zimowe opony sa juz wskazane. W sumie sam bym teraz juz poszedl, ale potem ojciec bede mial waty ze sam robie, a teraz rodzice spia. Odrazu moze filtr powietrza kompresorem na stacji przedmucham, bo juz stary jest i moze juz przydlawiac, wymianialem go w marcu 2009r i od tamtej pory na nim jezdze, moze nowy kupie, zobacze, albo sie wstrzymam do zmiany oleju do wiosny. Co do moje trybu snu to pozytywnie zasnalem o 17.30 obudzilem sie najpierw 01.12, potem zasnalem, by ostatnie wstac o 4.42. Wracajac do roweru to licznik dziala w minusowej temperaturze co mnie cieszy. Pojawil sie tez film do obejrzenia Buried, kiedys chyba o nim wspomnialem, nie wrozylem mu nic dobrego z uwagi na to ze ciazko to logicznie zlozyc, gosciu budzi sie zamkniety w trumnie ma zapalniczke i komorke. Jakas tam wersje zdobylem, no ale poczekam na cos lepszego, jakosc obrazu jest kiepska, a jakos dzwieku to totalnie lezy, chyba ze w kinie graja ale w kinie tez kiepska jakosc i placic trzeba, a musze teraz oszczedzac. Co do spraw sercowych, udalo nam sie trafic na siebie na komunikatorze, i cos tam mi powiedziala, ze jest teraz szczesliwa itd i ze zachowywala sie tak a nie inaczej bo sama nie wiedziala juz czy chce zostac z tym co jest, czy byc ze mna czy z tym innym co tez sie w niej zakochal. Probowala tez wyciagnac odemnie to czy dalej ja kocham czy mi przeszlo, powiedzialem ze jej tego nie powiem bo musze sobie cos zostawiac na spotkanie na zywo, a prawdemowiac sam nie wiem tego. Jak sie upije to to powraca, czego przykladem jest ktorys post ponizej. Jak jestem trzezwy to nie wiem, wiem ze nie jestem juz nia nacpany i moge normalne funkcjonowac. Moglbym teraz pofilozofowac, typu ze organizm jak sie zakochamy to sam sie broni i rozum daje nam we znaki ze cos jest nie tak i proboje z tym walczyc, jak ja na poczatku, plus znalazlem wiele osob ktore to potwierdzaja, a z drugiej strony chce, bo jestesmy gatunkiem stadnym, i nasz priorerytet to przetrwac i rozmnazac gatunek i nastepuje taki konflikt, rozumu i wiedzy, a podstawowymi instykami. My ludzie jestesmy bardzo niedoskonali, jestesmy wersja beta jakis lepszych form zycia i jako pierwsi mamy dosc rozwiniety rozum, ze potrafi tworzyc myslec itd. Zwierzeta tez maja, ale nie na takim wysoki stopniu jak my. Zwierzeta tez mysla. Np moj pies, ktory juz odszedl na jakis imieninach miesa chcial nikt mu nie chcial dac stanal przy stole i niedosiegal pyszczkiem do kawalka szynki.. probowal pare razy, potem chwile sie patrzyl tylko myslal, wiec pociagnal za lisc salaty na ktorym lezala szynka, zlapal go przeciagnal puscil i wzial szynke.
Udalo tez mi sie znalezc bezposredni kontakt do Alessandry Torresani.. mm slicznotka z Caprici, Cylon mom, zapytalem ja o cos na temat serialu, ale mi nie odpowiedziala, ale strasznie mi sie podoba. Pod spodem jej zdjecie. Ma 23 lata, jest 2 starsza odemnie. Co do seriali no to w srode ostatnio odcinek Caprici pewnie zakonczony cliffem i serial zostanie bez zakonczenia bo dostal cancela, w ta sama srode odcinek sgu 10 i przerwa do kwietnia 5 miesiecy, w poniedzialek odcinek dextera 10, i zostana jeszcze dwa i tez koniec sezonu i tyle jezeli chodzi o seriale, nie ma nic wiecej.

sobota, 27 listopada 2010

Panie, daj pan spokoj..

Postanowilem w koncu cos naskrobac na blogu. Moze zaczne od sprawy magnetowidu. Aukcje wygralem, 18 listopada, za 41zlotych pieniadze odrazu przelalem razem z wysylka 56zl a magnetowidu nie mam do dzis dnia. Gosciu nie wyslal i leci se w chuja. Nie wiem jeszcze co mu zrobie, ale tak tego nie zostawie.
Kolejna sprawa, jestem chory na gardlo i mam takie problemy ze spaniem jak nigdy w zyciu jeszcze. Bylo normalnie, ze chodzilem spac okolo 4 wstawalem 13-14, pewnego dnia wlasnie jak zachorowalem w ramach kurazu postanowilem obalic 200ml zurawinowki, zrobilem to, i o 23.30 zachcialo mi sie spac, jak to po alkoholu. Wiec polozylem sie spac, i obudzilem sie o 01.10 i od tego zaczely sie moje problemy. Bo chodzic spac o 8 i wstawac o 17 mi sie nie usmiechalo wiec postanowilem przesiedziec, lecz nie wytrzymalem i o 10.50 poszedlem spac. Obudzilem sie o 18 z groszami i znowoz postanowilem przesiedziec, ale ciezko bylo, bo nie moglem wytrzymac juz o 9 chcialem isc,ale ojciec z pracy wrocil i mielismy auto myc.. no to sobie mysle no juz sie przemecze, ale zmeczenie milion, nie wiedzialem gdzie jestem nawet jeszcze antybiotyk wzialem i mi zaszkodzil.. umylem fure zapalilem fajka i zemdlalem prawie za kierownica na spoldzielczosci i w ogole ciezko sie jezdzilo.. brak w ogole wczutki w jazde, po swojej jezdzie widzialem ze cos nie tak jest, jakbym pijany byl W ogole nie wiedzialem co sie dzieje. Wrocilem do domu troche sie poprawilo, zjadlem cos itp.. no i ostatecznie o 15.30 poszedlem spac z mysla ze 10h bez problemu bede spal po prawie 21h na nogach i zmeczeniu. Pomylilem sie, zasnalem kolo 16.00 mialem sen, a dawno juz nie mialem, w snie umarlem, ugodzony nozem i mnie zrespawnowalo do prawdziwego zycia ze az podskoczylem. Zmeczenie spore cialo w glebokiej fazie wylaczenia bo sie z poczatku nawet ruszac nie moglem, patrze na zegarek 19.36. Wkurwilem sie masakrycznie jak nigdy chyba. Bo sobie planowalem zasne o 16, bede spal jak nic 10h, ale pewnie ze 12 no to obudze sie o 2.00, czyli idealnie. Pobudki o 2, komp kolo 7-8 rowerek jasno sympatycznie powrot cos tam i do spania kolo 16 jak juz ciemno, a tu chuja. Po 21h meczarni spalem 3h, a tak lezalem do 23.30 wstalem i o. Klade lache juz chyba na to, ide spac o ktorej mi sie chce, wstaje o ktorej mi sie chce. Czyli pewnie bede chodzil spac kolo 8-9 rano a budzil sie 18-19. Trudno ja juz mam dosc tego przestawiania sie, nie mam juz sily do tego. I wkurwiony jestem ciagle. Ponadto przytylem, wkoncu musialo to wyjsc, jak sie siedzi w domu, ale kiedy ja mam wyjsc, jeszcze jak teraz chory jestem. Jak dzisiaj znaczy wczoraj zakladalem spodnie to juz jedna dziurke musialem wczesniej zapiac bo na tej co zawsze cisnelo.
Ogolnie mam bardzo zly humor.

sobota, 20 listopada 2010

Te dziewczyny zaczynaja mnie wkurzac.



Post zostal skasowany z powodu zbyt otwartych opisow wydarzen, co w przyszlosci moglo by przyniesc dla mnie szkode


Autor dnia 19 sty 2012


czwartek, 18 listopada 2010

"No znow sie zespsulo to widelo..."

Naszla mnie dzis ochota aby obejrzec sobie tasmy VHS, min z moich 6 urodzin jak i z komuni. Lecz niestety nie mam "wideło". Wszedlem na alledrogo przeczesalem pare aukcji i tak oto biore udzial w licytacji magnetowidu sharp, ktory jest ponoc 100% sprawny. W tej chwili prowadze z kwota 41 zlotych. I postanowilem o tym napisac. Bo ostatnio cos slabo u mnie z wena. W miedzy czasie zalozylem innego bloga w ktorym zamiescilem 3 wpisy strice sprawy damsko meskie. Kto sprytny ten adres znajdzie. Ciagle jeszcze walcze wewnetrznie ze swoja nieszczesliwa miloscia, ale czas leczy rany i nie widzimy sie ani ostatnio w ogole jej nie ma na komunikatorze. Z kazdym dniem jest co raz lepiej, ale ciagle jeszcze nie jest wporzadku, chodzby jak dzisiaj zalogowalem sie na nasza klase, zauwazylem ze ubyl mi 1 znajomy, jak na zlosc w powiadomieniach nie bylo nawet informacji o tym fakcie. Odrazu przyszlo mi do glowy, Magda mnie usunela ze znajomych i mi sie tak goraco zrobilo i odczuwalem strach przegladajac swoich znajomych w poszukiwaniu czy ona wciaz sie w nich znajduje. Na szczescie to nie Magda, nie wiem nawet kto i nie obchodzi mnie to. Wazne, ze nie ona. Przyznam, ze mam duzo czasu na myslenie i na prawde dosc przerozne i zadziwiajace teorie przychodza mi do glowy, na temat wszystkiego. Jedyne co bym teraz chcial to przeniesc sie w przyszlosc rowno o 8 lat. Do listopada 2018. I nie tylko chodzi tu o moj zaklad ale wiaze sie z tym, chcialbym zobaczyc jak bedzie wygladac moje zycie, czy bede mial dziewczyne, lub czy mialem w tym okresie dziewczyne i w zasadzie tyle. Nic innego nie chcial bym wiedziec bo moglo by to zaklucic kontinuum czasoprzestrzenne, ba nawet sama podroz o tyle lat w przyszlosc jest niebezpieczna i trzeba by bylo to robic na raty, najlepiej co miesiac i sprawdzac czy nie nadchodzi katahlizm wojna, whatever, plus zbierac info na temat infrastuktury. Nie chcialbym przeciez przenies sie i zmaterializowac w czyims domu albo na jakims drzewie, ani wyladowac w srodku wojny lub gdy nasza planeta jest tylko wielka palaca sie kula magmy. Malo tego same spotkanie z samym soba bym pominal, wzialbym sobie tylko laptopa (ktorego nie mam, ale przeciez wechikulu czasu tez nie mam, wiec powiedzmy ze mam laptopa :D) i zajrzal na swojego bloga konto na nk itp o ile by to wszystko jeszcze istnialo. Zblizaja sie pomalu swieta.. eh pewnie bede sie smucil i tesknil za Magda w taki okres, zwlaszcza ze kazdy na okolo kogos ma. Na sylwestra bez zmian, tak jak pisalem 25 wrzesnia.. dom. Aby tylko na dobre zielone byla kasa, whisky, browarki, najpierw rower, blugau potem komp i jakis maratonik filmowy lub cos w ten desen..
Trzymajcie sie kto kolwiek to czyta. Do nastepnego wpisy, a kiedy bedzie nie wiem. Pewnie jak cos znaczacego sie wydarzy, albo najdzie mnie ochota jak teraz..
Plus paroletni filmik, z ktorego zaczerpnalem tytul tematu


poniedziałek, 8 listopada 2010

SZOK ! Cenzura na moznaitak

Postanowiłem pewne wpisy poukrywać, gdyż sam nie wiem co z nimi zrobić. Z jednej strony chciałbym, żeby pozostały ukryte, z drugiej chciałbym żeby było do wglądu, w każdym bądź razie jak będą ukryte to nic złego się nie stanie, zawsze mogę je przywrócić kiedy chcę.
Na ten czas zrobiłem szybką "przelotkę" Wpisy które zostały ukryte to:
- Chyba daje sobie spokój z 4 listopada
- Plan na dzisiejszy dzień z 3 listopada
- Takie tam refleksje po alkoholu z 1 listopada

Zaczynam się zastanawiać czy ma to być taki blog, że nie wiem każdy z moich znajomych mógłby go przeczytać, czy jako coś w rodzaju pamiętnika bo takie ostatnio odnoszę wrażenie. Rozważam też opcję zrobienia drugiego bloga poświęconego właśnie takim prywatnym sprawom o którym wiedziałbym tylko ja, no i cały internet :E ale cały internet nie wie kim byłby człowiek go tworzący. Lecz wtedy z pewnością ten blog odszedł by w zapomnienie, gdyż mało w zasadzie robię wpisów poświęconym konkretnym rzeczom, tylko wpisy bardziej osobiste. Poza tym ten wygląd mi się trochę znudził, ale jest dobry i nie chce go kasować, a mam pomysł na inny wygląd bloga więc w sam raz jest do zrealizowania poprzez stworzenie kolejnego bloga. Cóż muszę nad tym pomyśleć co z tym fantem zrobić... Poza tym ludzie tak mają, że fajnie rzeczy z reguły się nudzą stają się monotonne i chcą czegoś nowego, chcą coś stworzyć nowego, od nowa. Takie ostatnio mam przeczucia co do tego bloga, bo to bym zmienił tamto bym zmienił, plus doszły refleksje właśnie na temat problemu, co na blogu umieszczać, a co nie. Nie wiem czyżby moznaitak v.3 ? Z tym ze już pod inną nazwą. Czego skutkiem było by opuszczenie tego bloga, w sensie że nie pojawiały by się nowe notki. Tak jak w przypadku pierwszej odsłony moznaitak.
Poza tym to dzisiaj obejrzałem film Predators, i mimo wszystko było dobrze. Moja ocena to 7/10
Jak się obudzę będę mógł obejrzeć Dextera a na deser mam Drużynę A.

piątek, 5 listopada 2010

WRC FIA World Rally Championship 2010

Dnia dziejszego mialem okazje pograc w ten tytul. W koncu oficjalna gra od WRC wiec spodziewalem sie niezlej rajdowej gierki, z naciskiem na realizm. Ale niestety gra to totalna porazka, nie warta zlamanego grosza.
Pierwsze co mocno razi to realizm, a w zasadzie jego brak. Auto w zaden sposob nie prowadzi i nie zachowuje sie tak jak prawdziwy samochod. Co prawda jest kilka elementow ktorych to w innych grach nie widzialem, no ale jedno male zachowanie auta w zaden sposob tu nie pomaga. Kolejna sprawa to odzwierciedlenie predkosci, zdecydowanie przesadzone i to kilkukrotnie. Majac 80km/h w grze, wyglada to tak jakbysmy jechali ze 150km/h. Akurat na obrzezach mojego miasta na wsiach sa drogi typowe dla rajdow i pokonujac ciasne zakrety przy 80km/h wyglada to zupelnie inaczej niz w grze. Nie ma nawet co porownywac, ani tego, ani jako caloksztalt.
WRC 2010 jest pierwsza tego typu gra w ktorej nie odpowiada mi automatycznie skrzynia biegow. Po prostu skrzynia w tej grze nie wie co to redukcja, zwlaszcza na 4 biegu. Takze zalecam wybrac opcje standardowej skrzyni.
Gra jest wyposazona w mase nie przydatnych rzeczy, poczawszy od wspomagaczy hamowania i utrzymania toru jazdy, na co to komu, odrazu powylaczalem konczac na mozliwosci wpisania nazwy wlasnej tablicy rejestracyjnej. Tworcy zapomnieli tez o dodaniu guzika do.. wylaczenia gry. Trzeba to robic kombinacja klawiszy Alt+F4.
Pod wzgledem graficznym.. cienko. Powiedzialbym ze bardzo. Jezeli gra wyszla by 8 lat wczesniej bylo by ok. Wszystko wyglada sztucznie, nie ciekawie. Nie tego typu grafiki spodziewam sie pod koniec roku 2010.
Uszkodzenia... w tej grze ich nie ma.. po prostu. Nawet po ustawieniu opcji na to zeby byly spore auto praktycznie nie uszkadza sie. Malo tego pedzac z duza predkoscia i tracac kontrole, tuz przed tym jak powinnismy sie widowiskowo na czyms roztrzaskac gra nas respawnuje i do kolizji jak i utraty czasu nie dochodzi.
Dzwieki.. smiech na sali.. pare razy zdarzylo mi sie parsknac smiechem.
Co do pozytywnej strony.. w zasadzie tylko komentarze pilota zaliczylbym w tej grze na plus, poza standardowymi informacjami, mozemy sie dowiedziec ktore miejsce aktualnie zajmujemy oraz ktory podzespol ulegl uszkodzeniu, nie za braknie tez komentarzy typu, ze ciagle jestesmy w jednym kawalku, lub tez czy nic nam sie nie stalo. W dodatku mozemy wybrac sobie czy chcemy miec glos pilota meski czy tez zenski. Chodz i tak nic nie przebije "Blondynki" bodaj z Colina 2005 lub Dirta 1. To jest po prostu mistrzostwo.
Podczas gry czulem sie jakbym gral w jakas darmowa gre dolaczona na plycie do jakies niszowej gazetki komputerowej.
Podsumowujac gry nie polecam i zamiast tego tytulu radze siegnac po Colina 2005 lub 2002.


wtorek, 2 listopada 2010

16.30 i ciemno

Mialem dzisiaj spotkac sie z kumplem z ktorym sie dosc dawno nie widzialem, na picie alkoholu, ale nie dawal pozniej znaku zycia, mi nie za bardzo sie chcialo jezdzic autobusami ani pic. Odkad nie pracuje w ogole mnie do piwa nie ciagnie, po pracy to standard byl, wypic mus, zawsze codziennie po pracy 1, 2 piwa sie przechylilo, a teraz to pilem w piatek, w dzien wypadku w ramach znieczulenia na noc... i wczoraj wypilem 2 piwa do serialu, bo tak staly staly w tej lodowce sobie mysle, no trzeba wypic.. teraz dzisiaj tez kupilem 2 i tez stoja. Po prostu nie odczuwam potrzeby napicia sie, po pracy organizm wyczerpany to uzupelnienie plynow itd, a teraz to jest nic nie robienie i organizm nie potrzebuje i mi sie nie chce. Owszem jakby mi ktos postawil na stol, i zapytal czy sie z nim nie napije, to nie odmowilbym, ale tak jak mam i wypic aby wypic to mija sie z celem. Ponad to nie mam znow Merry Jane.. pewnie bedzie znowu jak ostatnio, ze miesiac nie mialem. Nie ukrywam, ze skosztowalbym no ale nie ma, nie wyczaruje. Doszedlem do wniosku, ze teraz majac czas, musze sie nauczyc bawic bez ulepszaczy samopoczucia. Cos wymyslec ciekawego do roboty w zaciszu domowym. Surfowanie po stronach internetowych stalo sie juz lekko nudne, gdyz nic sie nie dzieje. Gry jakies mam na kompie, ale nie wiem w ogole mi sie nie chce grac, przestalo mnie to bawic. mimo ze gra mafia II przednia, ale nie chce mi sie grac.. gralem w nia 2 razy i wiecej nie wlaczylem, bo po prostu nie chce mi sie. Widac doszedlem do takiego okresu, ze zadna gra nie jest w stanie mnie usatysfakcjonowac. Nie ma tej magi, tego ciagu. Moze w przypadku GTA V to powroci, a nawiasem mowiac gralem w GTA IV jakos w maju, potem jakos z miesiac, moze dwa wlaczylem, pobawilem sie troche z Policja, wylaczylem i tyle. To jest nudne. Na rower bym poszedl ale ciemno to mi sie nie chce. Trasy juz sa tak nudne, ze nie chce mi sie. Planuje wycieczke do Firleja rowerem, poki pogoda jest, wstane rano, wsiade i pojade, zawsze cos ciekawszego, jakies urozmaicenie, plus rywalizacja, chec pobicia wlasnego rekordu, czasu dojazdu. Hmm moze na studium pojde jakies, poznam moze jakas dziewczyne.. wiem, kocham Magde, ale to musi dzialac w obie strony. Skoro laska mnie olewa no to sorry ale ja tak nie moge. Chodz wiem, ze jest niezerowe prawdopobienstwo ze moze cos z tego wyjdzie, ale to jest kwestia lat. Nie wiem czy dam rade, walczyc i starac sie o Nia tyle czasu. Jezeli laska mnie olewa, w tym wypadku kocha kogo innego mi sie wlacza blokada ignor, tyle razy juz przez to przechodzilem, czyli nieodwazjemnione uczucie, z tym ze smieszne jest to ze ono bylo odwzajemnione i to jest wlasnie takie trudne. I po prostu nie poddaje sie, walcze tez z samym soba ani nie dawac sobie spokoju, ale nie wiem ile tak wytrzymam... chcialbym miec wehikul czasu, przeniosl bym sie o rok w przyszlosc i zajrzal na swojego bloga, plus nk itp, wtedy bym wiedzial co robic. Wiem, rowno za rok musze sie cofnac do tego wpisu i powspominac co sie wydarzylo, jak sie zmienilo moje zycie od dnia napisania tego posta do 02 listopada 2011r. I wtedy sobie pomyslec majac wehikul czasu wiedzial bym to odrazu, a tak tyle czasu musialo uplynac.

[WPIS Z PRZYSZLOSCI ON](huh, a wiec jestem z 19 stycznia 2012.. jak sie zmienilo zycie ? Co bym sobie powiedzial, jakby jakims cudem to co tutaj napisze cofnelo by sie w czasie ? :D Nic bym nie napisal, czlowiek caly czas staje sie ostrozniejszy, a jezeli byly jakies drobne wydarzenia to juz nie pamietam aby ich tutaj przedstawic)[WPIS Z PRZYSZLOSCI OFF]
Poza tym stracilem troche zapal do wszystkiego, chcialbym moc napisac ksiazke o Magdzie, jak kiedys napisalem o Patrycji, napewno by sie ucieszyla, ale po prostu nie mam weny aby cos takiego napisac.
Moze sie naucze budowy, dzialania hamulcy hydraulicznych w moim rowerze.. coz pomysli sie musze cos zrobic..
Pamietaj..
C'est en faisant n'importe quoi qu'on devient n'importe qui
!

Edit. 23.12
Nie chcialo juz mi sie zakladac kolejnego bezsensownego wpisu, a ze nikogo nie ma online, to napisze tutaj. Bo nie wiem co robic, jestem troche spiacy, mam w lodowce dwa piwa. Nie wiem czy isc sie kapac i spac, czy moze znalezc sobie jakis film do obejrzenia, obejrzec go i do niego skonsumowac te dwa piwa czy tez nie. Widac powrocily "dawne problemy". Powiem tak jak dzisiaj powiedzial Ferdek w odcinku kiepskich Wolnosc przez duze W. Parafrazujac. Nic nie robienie to prawdziwa sztuka.
Poza tym znalazlem bardzo fajny program naprawiajacy czcionki przy duzych cieklokrystalicznych monitorach tj. CrystalType. Teraz internet i czcionki w komputerze wygladaja slicznie i az chce sie czytac pisac i przebywac.
W dodatku troche sie rozmazylem z opcja czy uda mi sie dorwac jakies odszkodowanie za moj wypadek, podobno mozna dostac do 5.000zl. A marzenia zle nia sa. Myslalem o nowym aucie. Poza tym od paru dni sie zastanawiam czego oczekuje od auta i doszedlem do wniosku, zeby spelnic jedno ze swoich dzieciecych marzen to jest Knight Industries Two Thousand. Czyli Pontiac Firebird z lat 80. Z V6 pod maska. Jest jeszcze V8 ale nie wyrobil bym na paliwo. I na OC silnik 2.8 a 5.0 to jest spora roznica w OC. Samochod ma mi dawac frajde, zabawe i tworzyc tzw banana na mordzie, to auto mi to da. I nie wazne ile pali i czy sie psuje, tu chodzi o co innego. Majsterkowal bym sobie przy nim ulepszal, i bawil sie. Pozniej zamowilbym sobie zderzak, KITTowy, czyli replika KITTA do nabycia gdzies w USA, do tego dokupil slynny skaner i git, plus ewentualne wlasnorecznie malowanie. Auto mozna dorwac nie drogo. W tej chwili w Warszawie stoi egzemplarz za 4.800zl z tym ze jest troche pracy do wlozenia plus jest zaniedbany no i nie T-top. Nie ma dachu targa. Jest i tzw spioch za 3.999zl. Takze bardzo realnie.

poniedziałek, 1 listopada 2010

Czy kosmici wplywaja na nasze zycie ?

Ostatnimi czasy, a dokladnie od okolo 27 wrzesnia br, po dzis dzien zaczalem zwracac uwage i doswiadczac pewnych zbiegow okolicznosci, nie prawdopodobnych zbiegow okolicznosci, ktore to daja mi watpliwosci co do tego, ze jestesmy sobie zapomniana i malutka planetka w Galaktyce Drogi Mlecznej. Zaczynam sie zastanawiac czy faktycznie cos, wplywa na nasze zycie i co raz bardziej sie ku temu przychylam, moga to byc kosmici, ktorzy mogli od poczatku wplywac na nasza cywilizacje. Co raz to odkrywa sie fascynujace rzeczy dawnych cywilizacji, w ktorej to nie raz pojawiaja sie opisy, rysunki i wyryte w kamieniac wizerunki osob z helami na glowe i butlami, albo sprawa z Arka Przymierza, Piramidy w Gizie, Aztekowie itd. Sa dowody ze dawne cywilizacje byly na rowni z wiedza albo nawet wieksza o kosmosie niz my mamy teraz, ale nie na tym chcialem sie skupic, chcialem sie skupic na tych moich zbiegach okolicznosci i nad teoria ze cos wplywa na bieg naszego, a przynajmniej mojego zycia, za innych wypowiadac sie nie moge, poza tym ja zawsze bylem otwarty i hen do przodu na te wszystkie sprawy, jestem dosc rozwieniety umyslowo, bylo na to okreslenie.. ale nie moge go sobie przypomniec. A nie chce pokolei opisywac co mam na mysli, bo probowalem ale mi nie wychodzi. Poza tym ja inaczej postrzegam swiat, i czasami mam wrazenie ze potrafie wiecej niz inny czlowiek, i nie zrozumcie mnie zle, ale czasami mam przypuszczenie co sie stanie, i tak sie dzieje. Wywyzszajac to, mozna to nazwac przewidywaniem przyszlosci i przykladow moge podac sporo. Ponaddto potrafie czytac innych ludzi ich emocje, i ich stosunek do mnie. chodz jest to cholernie trudne, ale rzadko kiedy sie mylilem. Plus to dziwne postrzeganie wszystkiego czasami, widze wszystko jako dane, cos jak w matrixsie. Tak jakby odlaczam sie od tego swiata, albo przylaczam w sensie jakby nie byl moj. Widze harmonie i zycie we wszystkim, czuje niewidzialne cos, otaczajace wszystko, czuje kazda czynnosc i zachowanie poszczegolnych elementow. Widze rzeczy, ktorych inni nie widza, jak np walczaca nature z nasza cywilizacja gdy ja atakujemy, ale nie chce az tak zaglebiac sie w ten temat bo to nie jest do napisania od tak o.. leee i juz. Bo nie umiem tego ubrac w slowa tak zeby ktos wiedzial co mam namysli. Chodzi mi o to zbiegi okolicznosci to co zaczalem zauwazac wlasnie od 27 wrzesnia.. zw papieros.. Jestem. Ostatnio duzo sie dzieje w moim zyciu, takich rzeczy dosc znaczacych, o czym swiadcza chodzby statystyki vide ilosc wpisow chodzby w tym miesiacu, a o wielu rzeczach tutaj nie pisze. Pomine kwestie Magdy, przynajmniej na razie, a skupie sie na razie na jednej sprawie, tj moj wypadek. W piatek kazali mi przyjsc do pracy, odmowilem. Jakbym poszedl nie mial bym wypadku, jak rowniez chcialem sie spotkac tego dnia z Magda, ale nie wyszlo, gdyby sie ze mna spotkala rowniez nie mial bym tego wypadku. Nie mial bym wypadku, zostalbym bez kasy, bo nieprzedluzyliby mi umowy i koniec. A tak dzieki wypadkowi bede mial kase, i nie chodzi tu o odszkodowanie a ZUS. Bede mial kase, to bede mial za co utrzymac auto i splacac kredyt za rower. Idac dalej takim wezykiem wstecz, nie mial bym nowego roweru, nie mial bym wypadku, nie zlamala by mi sie rama wtedy jak do Magdy jechalem, nie kupowal bym tego roweru i mozna tak isc az do dnia narodzin. Wszystko ma swoj skutek i przyczyne. Byc moze dlaczego moje zycie jest takie jakie jest poznam odpowiedz w przyszlosci. Np gdybym nie poszedl do pracy do leclerka nie poznalbym Magdy, a jaki skutek ma poznanie Magdy ? Pisalem o tym w poprzednich wpisach, danie odpowiedz na pytanie po co zyc, troche szczescia, nowe dane, wiedza o milosci a co za tym idzie do zrozumienia nas samych itd mozna sobie poczytac wczesniej, a co poza tym to sam jeszcze nie wiem. Jest tez prawdopodobienstwo ze to cale mambo jumbo to pic na wode, ze tak na prawde nic nie ma znaczenia, a te wszystkie wydarzenia to tylko skutek mojego zycia jakie przebylem przebywam co wytworzylo w moim umysle takie teorie. Poza tym jakby sie skupic, to w zasadzie osiagam w zyciu to co chce, zazwyczaj trudniej, ale osiagam i mam to co chce, myslac przyziemnie oczywiscie, poza kims kto by mnie kochal, chodzi o partnerke, tutaj to jest total fail. Tutaj mi sie nie udaje, i to na skale anomali, wyjatku, bo nikt raczej nie ma takiego pecha jezeli chodzi o dziewczyny. Biorac pod uwage dzisiejsza mlodziez, to pokusilbym sie o stwierdzenie ze za kilkanascie, dziesiat lat moj przypadek moglbybyc opisywany w ksiazkach, gdyz jest tak nie spotykany, a uwazam sie za osobe, ktora bardzo bardzo bardzo zasluguje na to aby miec kogos, biorac pod uwage to jaki jestem, opierajac sie na opini innych i tego nie moge pojac, dlaczego ? Byc moze odpowiedz poznam w przyszlosci. Ale ciagle nachodzi mnie mysl, ze to wszystko to po prostu blad analizy, i wszystko jest proste jak drut nic nie ma znaczenia itd. Nie wiem, trzeba mi wiecej danych nt zycia. Czemu zaprzeczyc sie nie da to to ze kazda nawet nasza mysl ma wplyw na nasza przyszlosc. I nie chodzi tu o rodzaj mysli, a o sam fakt jej zaistnienia co pociagnelo za soba jakies nasze zachowanie. Ripple Efect tak zwany. Nie wiem jak to po polsku sie mowi. Mysle nad jakims dobrym przykladem. Np gdybym nie kupowal sobie nowego telefonu NOKI 3410 w roku 2003r moje zycie byloby nie do poznania, mozliwe ze bylbym dresem i rzucal krzeslami w policje, a teraz gardze takimi ludzmi, mozliwe ze bylbym w wiezieniu, mozliwe ze bym nie zyl. Mozliwe ze bym mial dziecko i dziewczyne. Mozliwe ze jednak byloby lepiej i mialbym duzo znajomych dziewczyne i normalne zycie. W kazdym badz razie NIC nie wygladaloby tak jak teraz, w zadnym stopniu i moj odpowiednik nie byl by w ogole podobny do mnie wzgledem zachowania charakteru, bylbym innym czlowiekiem.
Zmieniajac troche temat, to ja w tej chwili np nie boje sie smierci, moze samego procesu umierania bo zazwyczaj jest bolesny ale samej smierci nie, ryzykuje, zwlaszcza na drodze, wychodzac z zalozenia ze co ma sie stac to sie stanie, szukajac potwierdzenia tego czy cos/ktos ma wplyw na nasze zycie. Zaczalem jakby korzystac z zycia, nie przejmujac sie, bo np po co sobie czegos odmawiac jak i tak umrzemy, a czy wczesniej czy pozniej, to dla mnie w danej chwili nie ma to zadnego znaczenia. Czas jest wzgledny. Jezeli bylbym szczesliwy to wiele rzeczy by sie zmienilo. Nawet bylbym w stanie rzucic palenie i nawet juz planowalem bo zakladalem pewne sprawy zwiazane z Magda, nie potrzebnie. Innymi slowy mialbym po co i dla kogo zyc, dajmy na to ze mialbym np dziecko.. no to wtedy nie chcialbym umierac, bo chcialbym je wychowac, poza tym w ogole wtedy zaczal bym cieszyc sie zyciem i nie myslalbym o smierci i podjal bym dzialania zapobiegawcze. Mozna powiedziec, a skad wiesz jaka bedzie przyszlosc, moze bedziesz happy i bedziesz zalowal czynow popelnionych teraz zwiaznych ze swoim zdrowiem... Odpowiem dobrze zgadzam sie, ale tak nie jest, wiec..
jak tak bedzie to wtedy sie zmienie, co ma byc to bedzie. poza tym byc moze technika pojdzie dalej do przodu i wiekszosc chorob i defektow naszych organow bedzie mozna naprawic. Takie samo pytanie, skad wiesz jaka bedzie przyszlosc. Ogolnie temat rzeka i mozna tak dywagowac w nieskonczonosc.
Dodam, ze musze wymienic sprzeglo w aucie...
Tyle na razie.