Witam z tej strony Zetnktel, chciałem tylko powiedzieć, że 2x poszedłem spać. Nigdy mi się to się to nie zdarzyło. Na czym to polegało ? Ok. Mniej więcej tak. Pracowałem nad wbiciem się w stały rytm, gdzie chodzę i wstaje mniej więcej w tych samych godzinach. Nie zbyt mi to szło bo wstawałem między 9 a 10, a chodziłem spać między 23-24. Moim celem było wstawanie o 3-4. Grunt że utrzymywałem taki stan od paru dni czyli stabilizowałem się. Jednak któregoś dnia w tej chwili ciężko mi określić który to był, wstałem o 12, czyli z 2h poślizgiem, co skutkowało tym że i później zachciało mi się spać, a i tego dnia wykonywałem wysiłek fizyczny, jakim była podróż po nowy kompakt wc. załadowanie go do auta, i później wniesienie na górę na 3 piętro. Rower który musiałem potem wnosić już pomijam. Ogólnie kosztowało mnie to energię. Już wiem to była niedziela 30 września. Około 00:30, technicznie był już to pn 1 paź, ale jako, że ja określam dnie tzw sesją (sesja- czas od obudzenia się do pójścia spać i zaśnięcia), to praktycznie był to jeszcze 30ty i nie chciało mi się jeszcze spać, (ale o 20:00 jakbym się położył to bym zasną, wbrew pozorom kosztowała mnie wspominana wyżej eskapada dużo energii fizycznej) więc postanowiłem się zabawić. Nie zbyt wiele tej zabawy wyszło, ale grunt że zaraz wychodził po przerwie Dexter z 7 sezon, to mnie głównie motywowało aby jeszcze ciągnąć tą sesję. Bo było około 3:30, a Dexter z tego co pamiętam już był dostępny. Czas płyną, zrobiło się jasno, Dextera ostatecznie obejrzałem już za dnia. I jeszcze ciągnąłem tą sesję na siłę aby nie wstawać pod koniec dnia i nie egzystować w astrologicznej i potocznej (można tak w ogóle napisać ?) nocy. Tak żeby wstać już przynajmniej o tej 2, czyli dążyć do oryginalnego założenia - wstajemy 3-4, tak więc poszedłem spać 1 października około 14:00, po 21h sesji w założeniu że jak tyle czasu byłem na nogach plus wysiłek fizyczny to sen trwający 12h nie powinien być problemem. Jednak nic bardziej mylnego. Organizm już przyzwyczaił się do egzystowania w określonych godzinach, bardzo to polubił, gdyż nie ma tego od jakiś 2lat (i już zauważyłem usterki, błędy, errory z tego powodu i postanowiłem działać) i wstałem tuż po godz 20:00 dalej 1 października. Czyli ładowałem się/spałem około 6h. To co najmniej 50% za krótko. Czułem się dość niekomfortowo i kiepsko, miałem też errory z funkcjonowaniem organizmu, mówiąc potocznie byłem "niedojebany". Około 1:00 technicznie już 2 października zaś praktycznie ciągle 1 paź. Dostrzegłem to mocno, plus borykałem się jeszcze z decyzją czy dziś się bawić czy nie. Ale dla eksperymentu.. położyłem się po prostu spać jakby gdyby nigdy nic, bo były to godziny podobne do tych w których szedłem spać przez ostatnie dnie, więc organizm już przywykł. O 02:50 wyłączyłem komputer by około 03:40 zasnąć. Wstałem niedawno tj 09:50 czyli w moich dotychczasowych godzinach. Nazwałem to jako 2x poszedłem spać bo nie powinien iść spać tylko siedzieć do conajmniej 11-12. Można rzec że tamtego dnia była to najkrótsza sesja w historii mojego życia bo wynosiła ledwo 8h. Czyli 50% poniżej średniej. Bo zawsze chodzę spać po około 16 godzinach.
Tyle. Po prostu chciałem to napisać. Miałem taką potrzebę nawet się jeszcze nigdzie nie pologowałem a bloger jakimś cudem cały czas pozostaje online. Wygląd też zmienili na beznadziejny, ciężko się obsługuje i dużo nie działa, nie wiem po co to zmieniać, ale zawsze mogło być gorzej, koledze skasowali cały wygląd bloga i ustawili fabryczny. Ja bym się wkurzył...
To tyle... cytując siebie z przed paru lat z pewnego filmiku amatorskiego gdzie kręciłem z kolegą scenkę w barze a polegało to na improwizacji, żadnego planu, na pożegnanie powiem. "z Bogiem ese"
Damn nawet nie wiem gdzie teraz się wpisuje tagi. No nic będzie bez tagów.
wtorek, 2 października 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz