Czasami przychodzi taki dzien, kiedy internet stoi. Nie chodzi tutaj o prędkość łącza, a o ruch w sieci. Nikt nie dodaje nowych filmików na Youtube, na forach nie toczy się żadna ciekawa dyskusja, ani żaden temat w którym można zabrać głos. I tyczy się to wszystkich wydarzeń od wymiany części w komputerze, przez problemy, allegra, politykę, aktualne wydarzenia, przez motoryzację filmy, kończąc nad rozwodzeniem się nad dźwiękiem zamarzniętego morza i lodu. Na odwiedzanych innych stronach również nie ma nic nowego, na sadisticu również nic ciekawego, żadnych wiadomości i wydarzeń na świecie na wszelaki interesujący temat. Ze znajomych również nikt nie pisze, również na popularnym facebooku kompletne zero. Po prostu jeden wielki zastój. Dodać do tego brak produkcji serialowych czy to filmowych. Plus nic ciekawego do robienia z różnymi np filmikami własnymi czy dźwiękiem muzyką. Nawet ceny paliw, jak zaklęte stoją w miejscu dobry miesiąc i ani nie można się powkurzać, że rosną, ani cieszyć jeżeli byłby spadek ceny. Po prostu wszystko stoi. W takich momentach człowiek najchętniej wyłączył by to diabelstwo i zrobił coś innego i tu pojawia się problem...
Owszem teoretycznie można wyjść na rower, co dziś planowałem i rozważałem nad tym parę h, ostatecznie nie poszedłem.. sam do końca nie wiem dlaczego... podejrzewam, że z obrzydzenia ciągle tymi samymi nie zmieniającymi się miejscami i drogami, marginalną ilością śniegu która ledwo co przykryła okropną i paskudną sól i piach, które to niszczą sprzęt, i zalegają dobre miesiące i będą zalegać długo po zime, bo po co zamiatać.. niech leży.. :/ Dodać do tego ujemną temperaturę silny wiatr plus duży effort aby w ogóle wyjść, tj znaleźć ubranie na co składa się bielizna, skarpetki, spodnie, koszulka, bluza bądź dwie i kurtka, albo jedna i kurtka, czapka, rękawiczki, rzeczy na rower, picie które trzeba przygotować a i butlę umyć, okulary, potem to zebrać ubrać się.. po czym człowiek ma już dość jak się ubierze i tak mamy przepis na Pierdole Nie Idę. Co innego wiosna lato, wtedy aby buty i w zasadzie tyle. idziesz jedziesz, zasiadasz sobie gdzies na łonie natury, ewentualnie coś zapalić można czy to ognisko jakieś, a tak.. po prostu przebywanie na dworze w obecnych warunkach pogodowych to dyskomfort, a nie przyjemność jak w lecie, i aby wyjść człowiek potrzebuje jakieś motywacji i celu aby przez ten dyskomfort przechodzić, gdy go nie ma, to się wcale sobie nie dziwię, że mi się nie chcę.
Można też pójść na tak zwane nogi - czyli brak środka lokomocji, ale też trzeba mieć eciepecie ($) na bilety, stanie na przystankach i jechanie nie wiadomo gdzie i po co. Tylko, żeby się przejść chodnikiem w centrum miasta albo obejrzeć w sklepach rzeczy których nie mogę sobie kupić? Jaki jest tego sens ? no żaden. Co innego spotkać sie z jakimś znajomym, wtedy gra jest może i warta świeczki, ale najczęściej każdy ma swoje zajęcia - takie życie.
Można też poczytać książki, już to robiłem, wszystko co ciekawe przeczytałem, a co chciałbym przeczytać to nie mam, ani kupić też sobie nie mogę kupić bo ceny książek są absurdalnie wysokie. Można też niby czytać na ekranie komputera, ale nie lubię tak czytać. Wolę książkę pod postacią fizyczyną. Jeszcze żeby drukarka działała, no ale oczywiście szlag ją jasny trafił już dawno temu. (piece of shit!)
Można też poprzeglądać stare dokumenty w szafkach, gazety z dawnych lat itp ale - już to zrobiłem.
Mogą tak wymieniać jeszcze długo. Po prostu poza internetem nie ma po prostu nic do roboty. I taki to właśnie szary dzień, w którym absolutnie nic się dzieje, ani nic nie można zrobić. Gdyby jeszcze człowiek miał kasę, to ja mam wtedy zajęć miliony, ale nie mam kasy, a jak ją będę miał to nie będę miał czasu na takie rzeczy bo będę siedział w pracy.. i weź tu bądź mądry.
środa, 15 lutego 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz