Ostatnimi czasy, a dokladnie od okolo 27 wrzesnia br, po dzis dzien zaczalem zwracac uwage i doswiadczac pewnych zbiegow okolicznosci, nie prawdopodobnych zbiegow okolicznosci, ktore to daja mi watpliwosci co do tego, ze jestesmy sobie zapomniana i malutka planetka w Galaktyce Drogi Mlecznej. Zaczynam sie zastanawiac czy faktycznie cos, wplywa na nasze zycie i co raz bardziej sie ku temu przychylam, moga to byc kosmici, ktorzy mogli od poczatku wplywac na nasza cywilizacje. Co raz to odkrywa sie fascynujace rzeczy dawnych cywilizacji, w ktorej to nie raz pojawiaja sie opisy, rysunki i wyryte w kamieniac wizerunki osob z helami na glowe i butlami, albo sprawa z Arka Przymierza, Piramidy w Gizie, Aztekowie itd. Sa dowody ze dawne cywilizacje byly na rowni z wiedza albo nawet wieksza o kosmosie niz my mamy teraz, ale nie na tym chcialem sie skupic, chcialem sie skupic na tych moich zbiegach okolicznosci i nad teoria ze cos wplywa na bieg naszego, a przynajmniej mojego zycia, za innych wypowiadac sie nie moge, poza tym ja zawsze bylem otwarty i hen do przodu na te wszystkie sprawy, jestem dosc rozwieniety umyslowo, bylo na to okreslenie.. ale nie moge go sobie przypomniec. A nie chce pokolei opisywac co mam na mysli, bo probowalem ale mi nie wychodzi. Poza tym ja inaczej postrzegam swiat, i czasami mam wrazenie ze potrafie wiecej niz inny czlowiek, i nie zrozumcie mnie zle, ale czasami mam przypuszczenie co sie stanie, i tak sie dzieje. Wywyzszajac to, mozna to nazwac przewidywaniem przyszlosci i przykladow moge podac sporo. Ponaddto potrafie czytac innych ludzi ich emocje, i ich stosunek do mnie. chodz jest to cholernie trudne, ale rzadko kiedy sie mylilem. Plus to dziwne postrzeganie wszystkiego czasami, widze wszystko jako dane, cos jak w matrixsie. Tak jakby odlaczam sie od tego swiata, albo przylaczam w sensie jakby nie byl moj. Widze harmonie i zycie we wszystkim, czuje niewidzialne cos, otaczajace wszystko, czuje kazda czynnosc i zachowanie poszczegolnych elementow. Widze rzeczy, ktorych inni nie widza, jak np walczaca nature z nasza cywilizacja gdy ja atakujemy, ale nie chce az tak zaglebiac sie w ten temat bo to nie jest do napisania od tak o.. leee i juz. Bo nie umiem tego ubrac w slowa tak zeby ktos wiedzial co mam namysli. Chodzi mi o to zbiegi okolicznosci to co zaczalem zauwazac wlasnie od 27 wrzesnia.. zw papieros.. Jestem. Ostatnio duzo sie dzieje w moim zyciu, takich rzeczy dosc znaczacych, o czym swiadcza chodzby statystyki vide ilosc wpisow chodzby w tym miesiacu, a o wielu rzeczach tutaj nie pisze. Pomine kwestie Magdy, przynajmniej na razie, a skupie sie na razie na jednej sprawie, tj moj wypadek. W piatek kazali mi przyjsc do pracy, odmowilem. Jakbym poszedl nie mial bym wypadku, jak rowniez chcialem sie spotkac tego dnia z Magda, ale nie wyszlo, gdyby sie ze mna spotkala rowniez nie mial bym tego wypadku. Nie mial bym wypadku, zostalbym bez kasy, bo nieprzedluzyliby mi umowy i koniec. A tak dzieki wypadkowi bede mial kase, i nie chodzi tu o odszkodowanie a ZUS. Bede mial kase, to bede mial za co utrzymac auto i splacac kredyt za rower. Idac dalej takim wezykiem wstecz, nie mial bym nowego roweru, nie mial bym wypadku, nie zlamala by mi sie rama wtedy jak do Magdy jechalem, nie kupowal bym tego roweru i mozna tak isc az do dnia narodzin. Wszystko ma swoj skutek i przyczyne. Byc moze dlaczego moje zycie jest takie jakie jest poznam odpowiedz w przyszlosci. Np gdybym nie poszedl do pracy do leclerka nie poznalbym Magdy, a jaki skutek ma poznanie Magdy ? Pisalem o tym w poprzednich wpisach, danie odpowiedz na pytanie po co zyc, troche szczescia, nowe dane, wiedza o milosci a co za tym idzie do zrozumienia nas samych itd mozna sobie poczytac wczesniej, a co poza tym to sam jeszcze nie wiem. Jest tez prawdopodobienstwo ze to cale mambo jumbo to pic na wode, ze tak na prawde nic nie ma znaczenia, a te wszystkie wydarzenia to tylko skutek mojego zycia jakie przebylem przebywam co wytworzylo w moim umysle takie teorie. Poza tym jakby sie skupic, to w zasadzie osiagam w zyciu to co chce, zazwyczaj trudniej, ale osiagam i mam to co chce, myslac przyziemnie oczywiscie, poza kims kto by mnie kochal, chodzi o partnerke, tutaj to jest total fail. Tutaj mi sie nie udaje, i to na skale anomali, wyjatku, bo nikt raczej nie ma takiego pecha jezeli chodzi o dziewczyny. Biorac pod uwage dzisiejsza mlodziez, to pokusilbym sie o stwierdzenie ze za kilkanascie, dziesiat lat moj przypadek moglbybyc opisywany w ksiazkach, gdyz jest tak nie spotykany, a uwazam sie za osobe, ktora bardzo bardzo bardzo zasluguje na to aby miec kogos, biorac pod uwage to jaki jestem, opierajac sie na opini innych i tego nie moge pojac, dlaczego ? Byc moze odpowiedz poznam w przyszlosci. Ale ciagle nachodzi mnie mysl, ze to wszystko to po prostu blad analizy, i wszystko jest proste jak drut nic nie ma znaczenia itd. Nie wiem, trzeba mi wiecej danych nt zycia. Czemu zaprzeczyc sie nie da to to ze kazda nawet nasza mysl ma wplyw na nasza przyszlosc. I nie chodzi tu o rodzaj mysli, a o sam fakt jej zaistnienia co pociagnelo za soba jakies nasze zachowanie. Ripple Efect tak zwany. Nie wiem jak to po polsku sie mowi. Mysle nad jakims dobrym przykladem. Np gdybym nie kupowal sobie nowego telefonu NOKI 3410 w roku 2003r moje zycie byloby nie do poznania, mozliwe ze bylbym dresem i rzucal krzeslami w policje, a teraz gardze takimi ludzmi, mozliwe ze bylbym w wiezieniu, mozliwe ze bym nie zyl. Mozliwe ze bym mial dziecko i dziewczyne. Mozliwe ze jednak byloby lepiej i mialbym duzo znajomych dziewczyne i normalne zycie. W kazdym badz razie NIC nie wygladaloby tak jak teraz, w zadnym stopniu i moj odpowiednik nie byl by w ogole podobny do mnie wzgledem zachowania charakteru, bylbym innym czlowiekiem.
Zmieniajac troche temat, to ja w tej chwili np nie boje sie smierci, moze samego procesu umierania bo zazwyczaj jest bolesny ale samej smierci nie, ryzykuje, zwlaszcza na drodze, wychodzac z zalozenia ze co ma sie stac to sie stanie, szukajac potwierdzenia tego czy cos/ktos ma wplyw na nasze zycie. Zaczalem jakby korzystac z zycia, nie przejmujac sie, bo np po co sobie czegos odmawiac jak i tak umrzemy, a czy wczesniej czy pozniej, to dla mnie w danej chwili nie ma to zadnego znaczenia. Czas jest wzgledny. Jezeli bylbym szczesliwy to wiele rzeczy by sie zmienilo. Nawet bylbym w stanie rzucic palenie i nawet juz planowalem bo zakladalem pewne sprawy zwiazane z Magda, nie potrzebnie. Innymi slowy mialbym po co i dla kogo zyc, dajmy na to ze mialbym np dziecko.. no to wtedy nie chcialbym umierac, bo chcialbym je wychowac, poza tym w ogole wtedy zaczal bym cieszyc sie zyciem i nie myslalbym o smierci i podjal bym dzialania zapobiegawcze. Mozna powiedziec, a skad wiesz jaka bedzie przyszlosc, moze bedziesz happy i bedziesz zalowal czynow popelnionych teraz zwiaznych ze swoim zdrowiem... Odpowiem dobrze zgadzam sie, ale tak nie jest, wiec.. jak tak bedzie to wtedy sie zmienie, co ma byc to bedzie. poza tym byc moze technika pojdzie dalej do przodu i wiekszosc chorob i defektow naszych organow bedzie mozna naprawic. Takie samo pytanie, skad wiesz jaka bedzie przyszlosc. Ogolnie temat rzeka i mozna tak dywagowac w nieskonczonosc.
Dodam, ze musze wymienic sprzeglo w aucie...
Tyle na razie.
poniedziałek, 1 listopada 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuń