piątek, 1 stycznia 2010

No i mamy rok 2010

Witajcie w nowym roku 2010, jako, że nowy rok to wypada coś napisać. Widzę, że licznik odwiedzin się pojawił spowrotem co mnie cieszy. Oby ten rok był lepszy niż poprzedni. Sylwestra spędzałem u kolegi na stancji i jego przebieg opisałem w 17 minutowym nagraniu jak szedłem sobie do domu na piechotę żeby raźniej było, zastanowię się czy go tutaj umieścić czy też nie, ewentualnie jakaś cenzurę się doda o ile będzie wymagana. Krótko podsumować sylwestra to ciężko będzie, wszystkie refleksje opisałem dobitnie w tym nagraniu. Czy był lepszy od 08/09 ? Z pewnością nie. Następnego sylwka spędzę sobie dla odmiany raczej w domu przed komputerem z jakąś butelką jakiegoś trunku i pewnikiem MJ. Wielkim Failem tego sylwestra było nie to co się spodziewałem, spodziewałem się kulturalnego spożycia alkoholu, przynajmniej przypuszczałem, że byłoby kulturalne, ciekawych rozmów na wszelakie tematy w gronie osób znajomych, tak niestety nie było. Na początku zapowiadało się obiecująco na wejście po kieliszeczku i na drogę, bo szedłem z kolegą po jego koleżanką i po dwa "pocałunki" z MJ, szedłem się miło i była dobra wczutka. W momencie jak zeszli się ludzie było to przynajmniej dla mnie pikowanie w dół jeżeli chodzi o zabawę, po pierwsze nieznajomi ludzie, więc głupia nieprzyjemna astomsfera nie pozawalająca się wyluzować sobie myślę luz, nie tylko ja tu lubię alkohol to zaraz zaczeniemy pić... a figa z makiem. Ja otrzeźwiałem poszło ze 3 kieliszki, 2 może i rozlałem 4 i tak stały z półtorej godziny, każdy chciał tańczyć czujecie to ? Ja byłem totalnie trzeźwy taniec jest rzeczą której nienawidzę robić i nie umiem zresztą, i naprawdę nie znam takich rzeczy jak jakieś obroty jakieś schylania się, nienawidzę tego wkurza mnie to i chuj. nie tańczyłem bo raz byłem trzeźwy, a żeby tańczyć to muszę mieć na prawdę dobry klimat złapać taki naprawdę mocny jak było rok temu i wywijałem, aż się kurzyło, w dodatku była wczutka w nutki, a tutaj można nazwać to nieporozumieniem, raczej każdy miał klimat, ja go nie miałem w ogóle, i jeszcze nikt pić nie chciał, sobie myśle pierdole takie imprezy, ja tu pić przyszedłem i dobrze się bawić pijąc rozmawiając itp. No wiadomo, owszem tańców nie wykluczałem, ale mówię na ekstra wczutkę klimaciku i piosenek wpadających w ucho, samy nogi mi się rwą do tańca, jak jest inaczej to nic mnie na zmusi, no tam na siłę mnie wciągnęli to i tak była totalna porażka tak jak przewidywałem. Od dziecka nienawidziłem tańca i wciąż go nienawidzę i nienawidzić będę i już więcej w życiu tego robić nie będę i mam gdzieś, że dziewczyny lubią jak chłopak tańczy, co ja się będę zmuszał na siłę. Wracając do piosenek niby możesz póścić swoje niby wiesz, a jak przyszło co do czego to i tak wyłączali na jakiś metal, lubię metal też i gitary itp, no ale kurwa nie do tańca. Później złapałem lekki klimacik swoje nutki póściłem i już mi się tańczyć chciało, no ale wtedy nikt nie chciał już każdy siedział jak na tureckim kazaniu to sobie myślę pierdolę. Już nie wspomnę o tym, że ktoś wpadł na genialny pomysł aby iść chuj wie gdzie, dosłownie miałem podczas iścia zatrzymać się powiedzieć dobra na razie ja idę do domu, sram na takie coś i już prawie to zrobiłem, no ale miałem ochotę się napić jeszcze to zostałem jednak. No i tak oczywiście miałem rację i zaraz się zwineliśmy. Nie będę opisywał sylwka bo zrobiłem to w nagraniu bo widzę że już wczutke złapałem w pisanie. Reasumując jestem człowiekiem który nie lubi tłumu w ogóle. Ja lubię kameralnie w ciszy spokoju dobrze wypić zjeść i tyle. No ale jak impreza jest dobra to można się wczuć we wszystko, vide poprzedni sylwek, który był najlepszy w moim życiu jednak. na którym też z początku lekka dżuma była, ale później jak się rozkręciło to tak z grubej rury aż sam byłem w szoku. Tyle tego krótkiego wywodu, może później dodam nagranie.

2 komentarze:

  1. Fakt faza z pojsciem na ul. Narutowicza to byl wielki FAIL! Nikomu sie nie chcialo, z reszta mnie tez sie nie chcialo, bo i ja nie lubie masy obcych ludzi. Jednak musisz wykazac sie nutka empatii, owszem dla Ciebie ludzie zgromadzeni to byli w 100% obcy ludzie. Natomiast wiekszosc znala sie calkiem niezle (oprocz kilku wyjatkow). Rowniez nie wiem o co Ci chodzi w sprawie alkoholu. Jezeli chciales pic, bylo pic. O Michaelu Jacksonie tez nie wspomne, oferowalem Ci go chyba ze dwa razy :P

    No coz, kazdy bawi sie jak umie i jak sie czuje. Oby nastepny sylwester byl lepszy ;)

    OdpowiedzUsuń