poniedziałek, 24 grudnia 2018

Plusy i minusy waszego związku, czyli co Ty miałeś z tej transakcji

Pomału dociera do mnie, że nie był to udany związek, oraz że dobrze, ze to już koniec.
Problemem u mnie jest to, ze był to mój pierwszy związek, nie miałem porównania z żadną inną osobą i im dalej tym bardziej byłem od niej uzależniony, gdzie nawet wyobrażając sobie zerwanie z nią, nie potrafiłem sobie wyobrazić życia bez niej.
Wertując swoje blogi od dekady moim marzeniem było mieć dziewczynę, żeby mieć tą drugą osobę.
Ale It dosnt work that way.
Nie można tak robić, nie można uzależnić się od kobiety bo zawsze źle się na tym wyjdzie.
ZAWSZE trzeba być gotowym na to, że dziewczyna może cię rzucić następnego dnia. I w myśl tej zasady trzeba żyć z kobietami. Gdy jak cię rzuci żeby Twój świat nie zawalił.
Jeżeli zależy Ci na tym związku, NIGDY też nie mów kobiecie pierwszy że ją kochasz. Nawet jeżeli daje Ci znać że chce to usłyszeć bo tak też miałem w tym związku. Po prostu nie mów tego NIGDY. ona ma to powiedzieć PIERWSZA.
Myślę, że mój brak doświadczenia oraz mocne zakochiwanie się pogrzebało ten związek i doprowadziło do tego do czego doprowadziło. Nie potrafiłem z niej zrezygnować a nie raz i nie dwa miałem dość.  Z drugiej strony powinienem być wdzięczny za to że z nią już nie jestem. Bo pokazała swoją prawdziwą twarz i nie ważne czy to przez to że mnie nie kochała bo jakby kochała to by się tak nie zachowywała.. nie!  Pokazała swoją prawdziwą twarz, jak jest w stanie kogoś traktować. Tyle wystarczy aby stwierdzić, ze jest to osoba z którą nie chce mieć się nic wspólnego.

I cieszyć się ze moja przesadna miłość działała, bo doprowadziło to ostatecznie do tego, że na pewno nigdy ze sobą nie będziemy, ani nie będziemy utrzymywać żadnego kontaktu.

Gdybym zrobił inaczej, to jeszcze byśmy do siebie wrócili i potem obudził się z ręką w nocniku po paru latach albo po ślubie lub z dziećmi..  Raczej bym tego nie chciał.  7 miesięcy to nie tak długo.  I można się po tym będzie można jeszcze ogarnąć.  Pełny rok to już inna sprawa, a do tego brakło jeszcze 5 miesięcy. Także cieszyć że 7 miesięcy a nie dłużej.


„Czy byłem szczęśliwy w tym związku”?

Jest to trudne pytanie, bo gdy ze mną zrywała z całą pewnością mogłem powiedzieć, że tak. Byłem szczęśliwy.  Ale byłem wtedy od niej uzależniony na maksa. Miałem ją wyidealizowaną. Nie widziałem rozsądku, a może nawet i nie chciałem go widzieć.  Chciałem nawet być naiwny. Tak bardzo byłem od niej uzależniony.
Na początku na pewno byłem szcześliwy i to na maksa, ale sielanka trwała przez circa 2 pierwsze miesiące. Potem było już gorzej by od 3.5 miesiąca i dalej to było już nieporozumienie.
Nie czułem się doceniany, nie czułem się kochany, nie czułem się ważny ani istotny. Czułem się jak kolega która zawraca jej tyłek. Nic nie wkładała do tego związku. Nie była gotowa na żadne kompromisy (poza samym początkiem) Po prostu związek w którym od pewnego momentu dziewczyna mnie miała gdzieś. I w sumie to byłem dla niej zabawką, źródłem swoich osobistych korzyści jak dowartościowywanie się. Czy nawet eksprymentem ile facet jest w stanie znieść. Jak źle go mogę traktować, kiedy mnie zostawi.  Gdy stwierdziła, że to nie jest to. Postanowiła to ciągnąć. I nie miała do mnie wiele szacunku i było go coraz mniej i mniej.
Okłamywała mnie, manipulowała mną, ukrywała swoje intencje. Oczywiście zauważałem, że tak może być.. była to jakaś opcja. Przystawałem w myślach na chwilę. Ej, chwila, przecież równie dobrze to co zrobiła można oznaczać, że po prostu mną manipuluje.  Ale przecież nie była by ze mną tyle czasu, ona ? to w ogóle do niej, nie pasuje. To nie możliwe. Rodzina poznana z obu stron, jej rodzina super. Pełne zaufanie.. nikt nie byłby w stanie czegoś takiego zrobić, nie ma takich złych ludzi. To nie możliwe.   Później to już było tak, ze nawet chciałem być naiwny, że ona taka nie jest. Tak mocno nie chciałem tracić tego związku, bo dzięki temu dopiero poczułem, że zacząłem żyć. I mogłem robić rzeczy które zawsze chciałem robić a potrzebna mi była do tego druga połówka.  Oraz miała też jednak wiele istotnych atutów, których na próżno szukać u przeciętnej dziewczyny, a które były na prawdę ważne w kontekście spędzenia ze sobą reszty życia.

Poza tym to nigdy mnie niczym nie zaskoczyła, nie zrobiła żadnej niespodzianki. Nie pomyślała o mnie, o tym jak sprawić mi przyjemność.
Często przez nią bardzo mocno się denerwowałem, raz nawet straciłem prawie przytomność z nerwów (tak serio)
Spadła mi też w tym związku mocno pewność siebie i zadowolenie z samego siebie.
W dodatku miała mało czasu, nie mogliśmy tego rozwijać na satysfakcjonującym poziomie. Zero w niej było spontaniczności, ja wszystko musiałem wymyślać, natomiast jeżeli chodzi o łóżko tylko tak jak ona chce i wtedy kiedy ona chce przez nie zawsze nam wychodziło, bo mnie łóżko oraz zgaszone światło w ogóle nie kręciło.
Miała tez parę zasad które mi nie odpowiadały, np mieszkanie dopiero po ślubie. Co jest dla mnie absurdem, ale liczyłem że dojdziemy do jakiegoś kompromisu. Miała też często kija w dupie. Miała kompleksy nt swojego wyglądu, była pesymistką oraz wiele ciągutek toksyczki, oraz osoby niedojrzałej. Plus postanowienie że ślub tylko kościelny.  To mogłem jeszcze przeboleć.  Ogólnie szukała ideału i księcia na białym koniu oraz później wyszło, że jest księżniczką w pewnych względach.
Mógłbym pisać jeszcze długo... Teraz mnie to aż przeraża, jak ja mogłem tego wszystkiego nie widzieć będąc z nią.

Przy zerwaniu zrobiła sobie jawną drwinę z moich uczuć, potraktowała mnie instrumentalnie, nie miała do mnie szacunku, potraktowała mnie w zasadzie jak śmiecia, zrobiła to tak aby jak najbardziej mnie to zabolało i wiedziała gdzie ukuć.

Także, NIE, nie byłem szcześliwy w tym związku patrząc na fakty.
Cały czas miałem w głowie, ze na początku było inaczej i że jest jakiś problem i to się polepszy. I różnie z tym było. Często przekonywała mnie do tego aby dalej ten związek prowadzić gdy zgłaszałem swoje uwagi czy wychodziłem z rozmową

.
„Czy gdyby wróciła znów byłbym szczęśliwy”?


Po odpowiedzeniu na pierwsze pytanie.. Nie, nie byłbym szczęśliwy.  I lepiej być samemu niż męczyć się w czymś takim.
Cieszę się że zrozumiałem bez sens takiej relacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz