piątek, 22 października 2010

Do you really want to hurt me...

Do you really want to hurt me.. Niezla piosenka z 1983 roku, ktora teraz podoba mi sie ze wzgledu na slowa, ale mniejsza o to. Mamy 22 dzien pazdziernika, za 9 dni konczy sie miesiac a zarazem z nim moja umowa.. na razie nie wiem czy mi przedluza czy nie. W Listopadzie przypada podobno jakis bankiet, czyli spotkanie wszystkich pracownikow w celach spozywania alkoholu za darmo i do woli. Raczej jestem przeciwny tego typu spotkaniu, zwlaszcza ze nie wyobrazam sobie pic z moja kierowniczka. Poza tym dwie sprawy.. trzeba bedzie tanczyc, czego nie lubie i nie umiem, ponadto trzeba miec ubiur galowy, ktorego to nie posiadam, nie mam garnituru i tyle. Ale w sumie nie ma co martwic sie na zas, jak przedluza umowe trzeba sie bedzie zastonowic, bo jedyne co mnie do tego ciagnie to Magda, bo ona chec wyraza i to spora. Co poza tym, wzialem kredyt gotowkowy nie czekajac na dycyzje z umowa.. teraz tylko czekac na pieniazki i zamawiam nowy rower Cube Attention.
Co do dzisiejszego dnia nic specjalnego dzien jak co dzien.
Magda mnie olewa.. chodz inaczej.. wczesniej bylo duzo lepiej.. teraz odnosze wrazenie ze traktuje mnie jak kolege, a wczesniej traktowala jak chlopaka poniekad.. i to mnie boli nie.. brakuje mi tego, ze wiesz ze jestes dla kogos potrzebny, te gesty, sytuacje, to ze kochacie sie po prostu.. lub inaczej cos wiecej niz wielka sympatia. Te slowa itd.. eh tesknie za tym i nie rozumiem dlaczego.. po prostu nie rozumiem, dzialo sie tyle rzeczy i znakow w okol tej sprawy, ktorych racjonalnie nie potrafie wytlumaczyc i juz praktycznie bylem na 90% pewny, ze wkoncu znalazlem sens zycia i jestem szczesliwy a tu potem ni z tad ni z owad.. bez slowa wyjasnienia to pryslo, z jej strony oczywiscie. Ja sie tak nie bawie nie podoba mi sie.. chce wiecej.. chce wkoncu zeby to sie stalo.. byc z kims i tu juz najwyzszy czas. Czemu chodz raz nie moglo sie udac ?
Wracajac do spraw takich bardziej filozoficznych... przed
poznaniem Magdy, jakos 2-3 miesiace mialem juz dosc zycia, nudzila mnie ta monotonnia i mozliwe scenariusze przyszlosci.. Rzeczy ktore normalnie sprawialy mi przejmnosc, przestaly to robic, stawaly sie co raz bardziej nudne.. wszystko stalo sie juz bez sensu.. W zasadzie jakby tak dluzej pomyslec, to ciagnie sie juz troche dluzej. Wkoncu doszedlem do rozwiazania ze jak bedzie total fail, to po prostu nacisne ESC.. odmowie uczesnictwa w grze jaka zycie jest.. Game Over thats it.. i zylo sie lepiej.. powaznie.. moja psychika dorobila sobie dodatkowe drzwi, dodatkowe wyjscie.. tj samodestrukcja w przypadku totalnego niepowodzenia. Potem wlasnie to co mi dawalo radosc przestalo mi ja dawac nic nie mialo sensu, wszystko bylo nudne, szare montonne.. mialem wszystkiego dosc i na wszystko lalem... Nie mialem sensu, zycia, nie wiedzialem po co zyc.. zadawalem pytanie po co zyc, czy ktos mi moze na to odpowiedziec... w punkcje kulminacyjnym takiego nazwe to dola.. poznalem Magde.. bylo cudownie, po bardzo krotkim czasie, najpierw sie w niej zauroczylem, a potem zakochalem, nawet i szalenie. Byla pierwsza dziewczyna ktora odzwajemniala na swoj sposob uczucie, 10 paz, bylo cudownie, najlepszy dzien mojego zycia.. Widocznie ktos ma bardzo duze poczucie humoru tam na gorze ze dalmi odpowiedz na pytanie po co zyc, wlasnie w taki sposob. Magda stala sie moim sensem zycia, mimo ze nie bylismy razem, bylem szczesliwy, bo wiedzialem ze ona tez cos czuje. Tym razem nie bede zatapial sie w szczegoly, ale nigdy nie zyskalem tyle dobrego od jakies dziewczyny. Uzaleznilem sie od niej, nie moglem bez niej funkcjonowac, nic innego nie mialo znaczenia, tylko ona, kazdy inny problem, nie byl problemem, byl tylko nic nie znaczacym wydarzeniem, ktore mozna za pstryknieciem palcow naprawic. 10 pazdziernika odkrylem po co zyc.. po to aby kochac i byc kochanym byc z kims w pelnym tego slowa znaczeniu, dzielic nasze zycie, spedzac razem czas, do things like lovers do. Przynajmniej dla mnie. Wtedy swiat jest piekny i nic nie jest w stanie tego obrzydzic. Potem tak samo dziwnym zbiegiem okolicznosci wszystko z jej strony zgaslo.. od tak.. nie robimy tego co robilismy nie ma tej magi z obu stron. I co najbardziej frustrujace bez zadnego wyjasnienia.. do ktorego daze i nalegam na spotkanie celem wyjasnienia sobie wszystkiego.
W kazdym badz razie, dostalem odpowiedz na swoje pytanie, gratis dostalem troche szczescia. przedsmak w zasadzie.. cos w stylu pianki z piwa. Poszerzylem swoja wiedze z zakresu badania zjawiska milosci.. dalo mi na prawde duzo danych, sprawilo jeszcze bardziej zrozumiec a przy okazji podziwiac to zjawisko. Ponadto mozna wyciagnac lekcje ze nie warto sie poddawac bo nigdy nie wiesz co przyniesie jutro. Jednakze przynioslo tez duzo smutku i cierpienia.. nie raz zdarzylo mi sie plakac, po prostu jak dziecko. I mialem cos jeszcze pisac, ale jakos stracilem wene i nie moge sobie przypomniec co. Stalem sie uzalezniony od tego, od milosci od bycia razem spedzania wspolnie czasu. Ciagle ten flash, wracamy z nad jeziora, jedziemy samochodem razem prosto w strone zachodzacego slonca jest nam dobrze przyjemnie jestesmy razem.. nic wiecej mi od zycia nie potrzeba jak tego typu chwil.. jakie byly tego dnia. Plus chec na wiecej, a teraz to wszystko zostalo mi zabrane, i nawet nie wiem dlaczego. Kurde nie moge juz pisac, rodzice cos tam bucza kluca sie spieraja, nie moge sie skupic. Damm it...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz